W tydzień od Polski papierowej do cyfrowej

Mój poprzedni wpis stał sie lekko nieaktualny, gdyż za nami drugi tydzień izolacji i pierwszy z zakazem przemieszczania się 🙁

Od kilku dni nie jestem w stanie rozeznać ilości linków oraz stron i załączników przekazywanych przez nauczycieli jako prace domowe. 
Część informacji otrzymują tylko dzieci – na swoje uczniowskie konta poprzez LIBRUS, a część jest wspólna: czyli otrzymujemy je także my – rodzice. (Czy ktoś jeszcze pamięta jak wprowadzano do szkół ten elektroniczny dziennik? Ja owszem… narzucono mi coś, co nawet nie ma pewności, że było wybrane w przetargu).
Teraz po prostu nie wiem od czego zaczynać, aby pomóc dziecku; najpierw sama muszę poświęcić czas na zrozumienie, które zadanie i gdzie jest przekazane- czy w formie linku, czy załącznika, czy na moje konto –  czy na dziecka.  Jeśli podawany jest  link / załącznik – to na komórce, która jest moim podstawowym narzędziem pracy, nie zawsze chce się dana rzecz otworzyć lub ściągnąć 🙁

Skoro dorosły się w tym gubi – jak mają poradzić sobie z tym dzieci?
Moja dziesięciolatka zaczyna mieć przez to problemy z emocjami, na które nakłada się trudna dla wszystkich sytuacja epidemii 🙁

W moim odczuciu nauczyciele, zamiast możliwe uprościć  sposób przekazywania prac domowych, dokładają w niekontrolowany przez nikogo sposób kolejne programy, które trzeba obok Librusa, sprawdzać, przeglądać, instalować … etc. (np. u nas – w klasie 5  jest to classroom, MyEnglishLab, ZOOM). Ponoć wczoraj dołożono coś jeszcze.


Dodatkowo, okazało się, że również zakładka Librusa  „Zadania domowe” służy nauczycielom do równoległej, co najczęściej nie oznacza tej samej, komunikacji tj. zadawania i odbierania prac domowych. Tylko – nikt nie poinformował mnie jako rodzica, że należy taki moduł sprawdzać. Nie przechodziłam przecież ani szkolenia z obsługi systemu LIBRUS, ani tym bardziej dziecko. Czy wiecie, że np. wysyłanie zadań domowych jest niedostępne z pozycji logującego się rodzica?

Nie mam w domu skanera, aby odesłać prace, a zdjęcia robione komórką wysyłamy na mail, potem zapisujemy na dysku, aby wreszcie dołączyć stosowny plik jako odpowiedź w systemie LIBRUS 🙁 
Pracuję w czasie epidemii zdalnie – z domu i kilka dodatkowych godzin poświęcanych na obsługę szkolnego „widzimisię” po prostu kradnie mój wolny czas, który mogłabym poświęcić na rozmowę, zabawę czy wreszcie – wytłumaczenie dziecku lekcji 🙁  


Dziecko powinno otrzymać na tyle prosty i jasny przekaz od nauczyciela, dzięki któremu potrafi otworzyć swoje ćwiczenia, zeszyty i wykonać polecenie! 


Nie chcę tracić czasu na plik, którego nie mogę otworzyć  – bo nie posiadam MsWorda! A jednak nagminnie odbieram wiadomości, do których zostaje  dodany załącznik w formacie *.docx.  Plik dedykowany wyłącznie dla produktów Microsoft (MsWord).

Przeskoczyliśmy w tydzień z polski papierowej do cyfrowej; nam – dorosłym jest z tym ciężko. Co czuje wobec tego dziesięciolatek? 

Dlaczego nie można wstawiać informacji o pracach domowych lub ćwiczeniach do wykonania po prostu w treść wiadomości ?
Zrobić to w jednym miejscu, ułatwiając dzieciom zrozumienie stawianych im wymagań.

Jest mi bardzo ciężko. Córcia kolejny wieczór – po dniu spedzonym z lekcjami – przy komputerze – rozpaczliwie płacze. Dramat uczniów widzą psychlodzy, widzimy – my odpowiedzialni rodzice. Niestety, nie dostrzegają tego ani Dyrektorzy szkół, ani Ministerstwo. Gdzie jest Rzecznik Praw Dziecka ? Do cholery ten świat zwariował.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *