Smaki dzieciństwa

Pamiętam je bardzo wyraźnie. Wspomnienia i smaki z dzieciństwa wymieszane wyrywkowo, bez konkretnych dat. Ot, takie ulotne chwile, które zapadły w pamięć.

Letni wieczór, a właściwie noc… bo pamiętam zapach nocy, szczekanie psów, światło w kuchni – u babci, bo to wakacje  i gorącą parówkę podaną na kolacje – rozciętą na końcu, aby się do mnie uśmiechać.  Do dzisiaj lubię parówki – niezależnie od tego co się w nie pakuje 😉
No i moje drugie ulubione  – podpiekane na maśle bułeczki.
Czy jest w ogóle ktoś, kto nie ma takich wspomnień? 
🙂

Dzisiaj będzie o tych bułeczkach, to najprostsze i jednocześnie najszybsze ze śniadań – stanowią moją podręczną, pierwszą  pomoc w sytuacjach gdy dzieci nie chcą jeść „kanapek” Już to słyszę –  Ble, znowu kanapki ….

Bułeczki trzeba koniecznie mieć dwudniowe, przekroić je na pół, posmarować grubo masłem i wrzucić na rozgrzaną patelnię. Podsmażyć do zrumienienia z obu stron.

To jest właściwie baza do której można, już wedle własnej fantazji, dopasować resztę. Można na gorące bułeczki dać słodki dżem, można  posmarować serkiem kiri – zjemy je wtedy na słono, można w ostatniej fazie pieczenia dołożyć czosnek i żółty ser, można wreszcie zanurzyć w roztrzepanym jajku i wyczarować francuskie tosty. Pomysłów jest tak wiele, że nie sposób wszystkie opisać.

Ja jem te bułeczki zwyczajnie –  bez dodatków, popijając dobrą kawą.

I tak sobie teraz myślę, że był to babciny sposób na mnie – małego niejadka i na stare bułki, które na drugi dzień nie znajdują zazwyczaj chętnych do konsumpcji 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *