Dzisiaj będzie o tych bułeczkach, to najprostsze i jednocześnie najszybsze ze śniadań – stanowią moją podręczną, pierwszą pomoc w sytuacjach gdy dzieci nie chcą jeść „kanapek” Już to słyszę – Ble, znowu kanapki ….
Bułeczki trzeba koniecznie mieć dwudniowe, przekroić je na pół, posmarować grubo masłem i wrzucić na rozgrzaną patelnię. Podsmażyć do zrumienienia z obu stron.
To jest właściwie baza do której można, już wedle własnej fantazji, dopasować resztę. Można na gorące bułeczki dać słodki dżem, można posmarować serkiem kiri – zjemy je wtedy na słono, można w ostatniej fazie pieczenia dołożyć czosnek i żółty ser, można wreszcie zanurzyć w roztrzepanym jajku i wyczarować francuskie tosty. Pomysłów jest tak wiele, że nie sposób wszystkie opisać.
Ja jem te bułeczki zwyczajnie – bez dodatków, popijając dobrą kawą.