nawet nie zabrałam się do tworzenia listy potraw.
A winowajcy, bo przecież zawsze być muszą?
Przedłużająca się choroba, niemożność połażenia po sklepach i brak zimowej aury za oknem.
Ha! Znalazłam aż trzech!
Na pewno jednak, w tym roku na świąteczny obiad wjadą wraz z czerwonym barszczem (rzecz jasna – domowej roboty) kołduny mamy Miłosza. Robiłam je dokładnie raz; wyszły rewelacyjnie i spotkały się z rewelacyjnym przyjęciem. Powtórzę więc ten cud ogólnego zadowolenia 😉
Rewelacyjne Kołduny
w/g mamy Milosza
Mięsne nadzienie:
0,5 kg mięsa wołowego z dużą ilością tłuszczu
0,5 kg mięsa wieprzowego (karkówka, łopatka)
2-3 ząbki czosnku – wyciśnięte przez praskę
sól, pieprz
odrobina zimnej wody do wyrabiania (kieliszek od wódki)
Powyższe składniki połączyć, wyrabiać około 20 minut.
Ciasto pierogowe:
Ciasto z przepisu w/g proporcji 1,5 szklanki mąki, 1/2 szklanki gorącej wody, szczypta soli, łyżka oliwy z oliwek
Dodatkowo: aromatyczny rosół drobiowo-wołowy
Ciasto na kołduny wykrawać kieliszkiem – mamy w założeniu otrzymać tycie krążki ciasta pod mięsne nadzienie. Nadziewać przygotowanym farszem, zlepiając dokładnie brzegi. Można zwinąć lub pozostawić niezawinięte.
Gotowe kołduny, do czasu gotowania, odkładać na lnianą ściereczkę (koniecznie pod przykryciem, aby nie wyschły) lub zamrozić – pojedynczo (ja mrożę na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia). Po zamrożeniu, zebrać do woreczka i pozostawić w zamrażalniku.
Kołduny przed podaniem gotować 10 minut w przygotowanym uprzednio rosole (najlepiej wołowo- drobiowym). Podawać z klarownym, czerwonym barszczem.